W Laosie, a dokładniej w Vang Vieng, pozwoliliśmy sobie na ‚małe’ SZALEŃSTWO, czyli 2-dniową wyprawę do dżungli połączoną ze wspinaczką przez wodospad, chodzeniem po mostach linowych oraz…zjazdami na linach!!!😁 Powody były dwa: moje 30-ste urodziny (!) + po prostu ogrooomna ciekawość, bo nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy takich atrakcji! Wyruszyliśmy w 7-osobowej grupie, wraz z profesjonalnymi przewodnikami-wymiataczami.
Najpierw urządziliśmy sobie trekking przez lasy, błota i górskie strumienie (w których grasowały pijawki!!). Upał był niesamowity więc pot lał się z nas niemiłosiernie, a przerwa na lunch w cieniu drzew okazała się wręcz zbawienna 😉 Po jedzonku ruszyliśmy dalej, prosto na skały w okolicy wodospadu.
Tu już, podpięci uprzężą do lin, wspinaliśmy się stopniowo po praktycznie pionowej ścianie skalnej!!! Od czasu do czasu wodospad dawał o sobie znać i zimna woda pryskała na nas z przeróżnych stron, a nogi ślizgały się na omszałych kamieniach. Wszystko przebiegało jednak w miarę sprawnie, aż do momentu, w którym rozpętała się potężna burza! Od piorunów aż dudniło, a woda w wodospadzie zaczęła przybierać niebezpiecznie prędko, ukrywając tym samym przygotowane „schodki”, a ukazując swoją siłę i potęgę wobec nas – grupki malutkich ludzików 😬 Pierwsza część grupy pokonała wszelkie przeszkody sprawniej i udało jej się dotrzeć do chatki, w której mieliśmy spędzić noc, zaś druga „utknęła”, na skutek diametralnie zmieniającej się sytuacji pogodowej. Doświadczeni opiekunowie ocenili sytuację na zbyt ryzykowną i zatrzymali 4 osoby, aby przygotować nową, bezpieczną trasę. Choć szybkie i sprawne działanie ekipy z Green Discovery Laos utwierdziło nas w przekonaniu, że wszystko skończy się dobrze, to jednak mimo wszystko momentami nasze emocje brały górę. Ja będąc już na górze i nie wiedząc za bardzo, co dzieje się z Maćkiem też byłam w lekkiej panice. Aż nagle… wszyscy wyłonili się zza drzew i bezpiecznie dotarli do bazy 🙂 🙂 Zziębnięci, głodni i przemoczeni do cna, ale co najważniejsze – cali, zdrowi i z uśmiechami od ucha do ucha! 😃
Po niedługiej chwili, gdy emocje już opadły, przygotowano dla nas przepyszne jedzonko na balkonie 🙂 Deszcz ustał, a w zamian wyłonił się przepiękny widok na rozległą dolinę!! Gdy zrobiło się ciemno, zaczęliśmy wspólne rozmowy i grę w karty przy świeczkach. Wokół panowała błoga cisza przerywana od czasu do czasu odgłosem wodospadu. Mogliśmy spać w pokoju lub na balkonie pod tysiącem gwiazd. Wszyscy zgodnie wybraliśmy drugą opcję 😉 Następnego dnia czekały nas głównie zjazdy na linie, choć nie zabrakło również przeprawy przez błotniste gęstwiny oraz linowy most 🙂 My zjeżdżaliśmy pierwszy raz więc adrenalinka ‚lekko’ podskoczyła! Długie na kilkaset metrowe zjazdy na wysokości nawet 70 metrów. Przejażdżki nad koronami drzew, z widokiem na roztaczające się, rozległe doliny…Gdzie okiem nie sięgnąć soczysta zieleń, kłęby unoszącej się pary wodnej i błękit nieba przedzierający się czasem przez chmury. Coś niesamowitego 😀!!! Byliśmy bardzo podjarani, a każdy taki zjazd – czy to całkiem pionowy w dół, czy mega długi w poprzek był dla nas super frajdą. Widać było, że wszyscy doskonale się bawili i chyba o to w tym chodzi 🙂
Mieliśmy bardzo pozytywną grupę uczestników – wszyscy pomocni i otwarci wobec siebie, a Green Discovery Laos zrobiło naprawdę dobrą i przeprofesjonalną robotę! Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze 🙂 I zachęcamy do próbowania tego typu atrakcji każdego, kto jeszcze nie próbował – niesamowite wrażenia gwarantowane! 😍😍😍👍
Jeśli chciałbyś przeżyć to samo, to podajemy również bezpośredni link -> VANG VIENG CHALLENGE